wtorek, 22 maja 2012

Five.

Obudziłam się w swoim pokoju. W swoim łóżku. Co było nadzwyczaj dziwne, bo z tego co pamiętam zasnęłam na kanapie w salonie. No nic. Wstałam i podeszłam do szafy i wyciągnęłam to. Poszłam do łazienki, doprowadziłam się do codziennego użytku i zeszłam na dół do kuchni, gdzie już byli wszyscy. Choć do użytku oni się nie nadawali. Co poniektórzy. Na przykład Harry. Siedział oparty na dłoniach, z zamkniętymi oczami i zapewne jeszcze drzemał. Tyle, że pod twarzą miał miskę z płatkami. Mój kochany brat spał głową w dół. Wyglądał choćby był nieżywy, ale Niall go od czasu do czasu dźgał widelcem, na co Zayn reagował. Uff... Czyli brat żyje. To już jakiś plus. Jak wcześniej wspomniałam Niall dźgał mojego brata widelcem, a w międzyczasie pożerał tony tostów. Louis, który chyba był najbardziej rozbudzony, pił kawę i oglądał jakąś gazetę. A Liam stał przy kuchence i coś gotował. Muszę przyznać, że nawet przyzwoicie pachniało.Usiadłam obok Lou. Po chwili Li postawił przede mną talerz z trzema naleśnikami. Wzięłam nutellę i posmarowałam sobie nią moje śniadanie.
- Co dzisiaj robimy? - zapytał Niall z pełną buzią.
- Jak to co? Ty idziesz ze mną na zakupy. - powiedziałam, gdy połknęłam kawałek naleśnika. Ten tylko w odpowiedzi jęknął. Reszta się zaśmiała.
- To wy sobie pójdziecie na zakupy, a my pójdziemy sobie do Nandos i na jakąś pizzę. - powiedział już nieco rozespany Harry. Niall powtórzył swoje jęki.
Po śniadaniu wsadziłam talerz do zmywarki i poszłam na górę po torebkę.Gdy zeszłam na dół Niall już czekał.
- Gotowy? - zapytałam.
- Tak. Im szybciej wyjdziemy tym szybciej wrócimy. - powiedział i wyszliśmy. Jednak, gdy byliśmy za drzwiami zorientowałam się, że nie mamy jak dojechać do centrum, a Niall nie ma prawa jazdy. Wróciłam się do domu.
- Pożyczycie mi samochód? - zapytałam słodkim głosikiem.
- Ty masz prawo jazdy? - zapytał się Louis.
- A czy gdybym nie miała pytałabym się o auto?
- Wiecie co? Jesteście beznadziejni.
- Czemu? - zapytał Liam.
- Ronnie ma prawko, a wy jak jak stare dziadki siedzicie w domu zamiast iść na kurs. - powiedział Marchewa.
- Wypraszam to sobie. Ja mam. - odurzył się Harry.
- Nie mówię o tobie. Tylko tych dwóch śmierdzących leniach i Niall' u.
- Tylko nie śmierdzących. Myłem się wczoraj. - powiedział Zayn. No i zaczęła się kłótnia typu: ja nie śmierdzę tylko ty.
Gdy się mniej więcej ogarnęli dostałam kluczyki do Audi Louis' a. Wsiadłam na miejscu kierowcy, a Niall na miejscu pasażera. Z racji, że to mój drugi dzień w Londynie blondynek musiał mnie kierować jak dojechać do centrum handlowego.
Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do środka wielkiego budynku. Oczywiście wszystkie oczy były skierowane na Niall' a, a zaraz potem na mnie. No bo w końcu kim ja jestem? No właśnie nikim. Ale mniejsza o to. Weszliśmy do pierwszego sklepu.Chodziłam między półkami, wybierałam ubrania w moim rozmiarze i dawałam je blondynowi żeby potem je przymierzyć. Po całym obchodzie sklepu poszłam do przymierzalni i zaczęłam mierzyć rzeczy. Co chwilę wychodziłam z małego pomieszczenia i pokazywałam się Nialler' owi. Oczywiście zawsze mówił, że wyglądam dobrze, a potem zaraz się zapytał czy możemy już iść.
Po sklepach chodziliśmy około cztery godziny, ale to też była wina Niall' a, bo ciągle się zatrzymywał i dawał autografy czy robił zdjęcia z fankami. Gdy wsiedliśmy do samochodu chłopak odetchnął z ulgą. Gdy byliśmy jeszcze w centrum zjechałam na jakiś parking. Niall był zdziwiony. Szłam przodem, a on za mną. Stanęłam przed wejściem do Nandos i poczekałam na chłopaka.
- Co my tu robimy? - zapytał, gdy do mnie dołączył.
- Chcę ci jakoś podziękować za te dzisiejsze zakupy. - powiedziałam. Następnie weszliśmy do środka. Zajęliśmy jakiś dwuosobowy stolik. Gdy kelnerka podeszła złożyliśmy zamówienie. Oczywiście, gdy Niall mówił co chce zabrakło jej kartki, gdzie mogła to zapisać i musiała iść po drugą. Biedaczka. W końcu dostaliśmy zamówienie. Niall jadł jak opętany. Wprawdzie zamówiłam frytki i jakiś napój, ale zjadłam to szybko. Gdy chłopak skończył, siedzieliśmy sobie tak gadając. W pewnej chwili zaczęłam się po cichu śmiać.
- Co jest? - zapytał.
- Jesteś brudny. - odpowiedziałam.
- Gdzie?
- Tutaj. - powiedziałam, wzięłam serwetkę i wytarłam brudne miejsce.
Następnie wyszliśmy z Nandos i pojechaliśmy do domu.

*  *  * 

Mam nadzieję, że się podobał. 
Przepraszam, że tak długo, ale jak już wcześniej wspomniałam jest koniec roku szkolnego.


CHCĘ JESZCZE PODZIĘKOWAĆ ZA PONAD 300 WEJŚĆ. 
DZIĘKUJĘ WAM! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz