piątek, 8 czerwca 2012

Eleven.

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Obok mnie spał Niall. Wstałam tak, żeby go nie obudzić. Zastanawiało mnie jedno: gdzie jest Louis? Wyszłam z pokoju i zapukałam do pomieszczenia, gdzie powinien spać mój ukochany. Faktycznie. Spał  jak zabity, wtulony w Harry' ego, który przytulał Rebbecę. Szczerze mówiąc nie wiem co ona tu robiła, ale przyszła Danielle, więc i ona. Wyszłam po cichu i poszłam do pokoju Zayn' a. Tak samo jak reszta spał, ale dla odmiany z jakąś bardzo tlenioną blondynką. Schodząc na dół usłyszałam śmiechy. Czyżby ktoś nie spał? Cud się stał? W kuchni siedzieli Danielle i Liam. No tak Liam nie pije, więc nie ma kaca tak jak ja.
- Moglibyście trochę ciszej? - zapytałam, a oni się zaśmiali. - Co jest nie zrozumiałe w słowie ciszej?
- Nic. W lodówce masz lekarstwo na kaca. - powiedział Liam. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej dzbanek z jakąś cieczą. Wlałam jej trochę do szklanki i powąchałam. Skrzywiłam się.
- Ohyda. - powiedziałam.
- A kto powiedział, że będzie dobre? Nie trzeba było tyle pić. - powiedział. A ja mocno ścisnęłam moje cudowne i wysportowane pośladki i wypiłam cała zawartość szklanki.
- Nie sądzicie, że nie jest w ogóle brudno jak  na imprezę. - powiedziałam.
- Bo dzisiaj cały poranek sprzątaliśmy. - odpowiedział Liam. Postanowiłam się położyć.
Poszłam na górę do swojego pokoju, gdzie nadal spał Niall. Położyłam się obok niego i zasnęłam.

Obudziły mnie czyjeś krzyki. Znaczyło to, że wszyscy już wstali. Przetarłam zaspaną jeszcze twarz i wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam to. Poszłam do łazienki, przebrałam się i doprowadziłam do stanu użytku. Zeszłam na dół i spotkałam czwórkę wspaniałych. No właśnie czwórkę. Zastanawiając się gdzie jest mój chłopak, usiadłam na krześle obok Harry' ego, który jeszcze odsypiał imprezę urodzinową moją i Zayn' a. Po chwili zeszła moja zguba. Podeszła do mnie i sprzedała mi całusa w policzek. Usłyszałam jak Zayn dość głośno odchrząkuje. Spojrzałam na niego i zobaczyłam jego lekki grymas na twarzy.
- Czy my o czymś nie wiemy? - zapytał Niall jak zwykle pałaszując śniadanie, a raczej obiad. 
- Nie. O wszystkim jesteście poinformowani. - odpowiedziałam.
- Nie wydaje mi się. - powiedział Harry, który wrócił do świata żywych.
- Coś czuje, że kroi nam się nowy romans. - powiedział Niall i poruszał znacznie brwiami.
- Tak? Liam nie wiedziałam, że zarywasz do Hazzy. - powiedziałam udawając głupią.
- Do Harry' ego? Prędzej już bym się umówił z tobą niż z nim. - powiedział Payne.
- Tylko bez takich wyznań to moja dziewczyna. - powiedział Louis.
- Wiedziałem.- powiedział Horan.
- Lou chciałam sobie jeszcze z nich pożartować. - powiedziałam.
- Przepraszam kochanie. - powiedział i mnie pocałował. Rozległo jedno wielkie 'Awww...'. Oczywiście wszyscy je zrobili oprócz Zayn' a. Po chwili przed nosem miałam cudowną jajecznicę z bekonem, wzięłam widelec do ręki. Czułam na sobie wzrok Zayn' a. Nie mogłam już wytrzymać.
- Przepraszam. - powiedziałam i wyszłam na taras. usłyszałam pytania typu: 'co się stało?'. 
Usiadłam na leżaku i zakryłam twarz w dłoniach. Chciało mi się płakać. Dlaczego on zawsze musi coś zepsuć. Przecież dobrze wie, że kocham Lou. Założę się, że też z nim rozmawiał, więc na pewno wie co Louis czuje do mnie. Strzelam, że Zayn będzie mnie piorunował wzrokiem, czego nienawidzę. Czuję się wtedy choćby miał mnie dosyć, a teraz może się nawet posunąć do tego, żeby wysłać mnie do domu. Czego oczywiście nie chcę. 
- Wszystko dobrze, skarbie? - zapytał Louis i usiadł naprzeciwko mnie.
- Tak. Po prostu Zayn mnie zaczyna denerwować.
- Przyzwyczai się. Zobaczysz.
- Mam nadzieję. - powiedziałam i się do niego przytuliłam.


* * *

Przepraszam, że taki krótki, ale wynagrodzę wam to w poniedziałek. 

Polecam:
 http://imagine-of-1d.blogspot.com/

 

piątek, 1 czerwca 2012

Dzień Dzicka i 1000 wejść!

Na początku chciałam złożyć wszystkim dzieciom najlepsze życzenia z okazji ich święta. I żebyśmy umysłem i duchem byli zawsze młodzi takk jak Louis, a ciało zostawić gdzieś z tyłu. Życzę wam żeby wasze marzenia spełniły. Te najgłupsze, ale i te poważne. 



Druga sprawa jest taka, że przekroczyliśmy, a raczej wy, 1000 wejść.






DZIĘKUJĘ BARDZO!
 MASSIVE THANK YOU!


* * * 

A wy coś dostaliście na Dzień Dziecka, czy już nie dostajecie. 
Ja osobiście dostałam bluzkę z I <3 One Direction i Yearbook' a. 
Jestem cała HAPPY!

czwartek, 31 maja 2012

Ten.

Dzisiaj jest dzień, w którym wreszcie opuszczę szpital. Niby wszystko ze mną dobrze, ale jednak blizny zostały. I pewnie jeszcze zostaną na długo. Na razie zakrywają je bandaże, a co potem to nie wiem. Jest jeszcze jedna rzecz, która jest dla mnie pocieszeniem. Zdjęli mi gips z prawej nogi. Chociaż jeden plus.
Tak, więc spakowałam moje rzeczy i wyszłam ze szpitala. Louis czekał już oparty o przednie drzwi samochodu. Jak zwykle ciemne jeansy, biała bluzka w paski, szary płaszcz i niechlujnie przewieszony przez szyję płaszcz. Zupełnie jak dnia kiedy się poznaliśmy. Gdy mnie zobaczył od razu podbiegł i okręcił wokół własnej osi, a następnie pocałował czule w usta.
- Długo czekałeś? - zapytałam, patrząc w jego niebieskie oczy.
- Opłacało się. - powiedział, a ja oddałam mu pocałunek. Podszedł do drzwi pasażera i otworzył je. Wsiadłam do auta. Po chwili mój chłopak siedział obok mnie. Pocałował mnie w policzek, przekręcił kluczyk w stacyjce i odjechał spod szpitala z piskiem opon. Jechaliśmy przez kręte drogi, aż w końcu dojechaliśmy do centrum. Louis zatrzymał się pod jakąś kawiarnią. Otworzył mi drzwi i pomógł wyjść.
- Co my tu robimy? - zapytałam.
- Nie masz ochoty na kawę?
- Pewnie, że mam. - odpowiedziałam i weszliśmy do środka. Zajęliśmy stolik w rogu, tak żeby nikt nam nie przeszkadzał. Podeszła kelnerka, a my złożyliśmy zamówienia. Ja latte, a Lou z racji tego, że nie pije kawy - herbatę. Piliśmy rozmawiając, śmiejąc się. Czułam choćbym znała go od kilkunastu lat, a tak naprawdę od dwóch tygodni. Cieszę się, że go poznałam.
Około godziny 20:00 chłopak zaczął się zbierać, ja zrobiłam to samo. Poszliśmy do auta i pojechaliśmy w okolice naszego miejsca zamieszkania. Wyszliśmy z samochodu i poszliśmy w kierunki zupełnie ciemnego domu. powoli zaczynałam się obawiać, że nikogo nie będzie w domu.
Louis otworzył drzwi i razem weszliśmy do pustego - jak myślałam - domu. Nagle ktoś zapalił światło i usłyszałam jedno wyraźne słowo, krzyczane przez wiele osób.
- NIESPODZIANKA! - krzyknęli. Zobaczyłam tam wiele ludzi, którzy są dla mnie ważni, których kocham, ale i było wiele osób których w ogóle nie znam. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Nie płacz. - wyszeptał mi mój chłopak do ucha, objął mnie w pasie i pocałował w policzek. - Wszystkiego Najlepszego.
- Sto lat! - podbiegł do mnie Harry i Niall i rzucili mi się na szyję. Następny był Liam.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknął Zayn i rzucił mi się na szyję.
- I nawzajem. - odpowiedziałam.
- Dziękuję. Tylko jest jedna sprawa, bo nie miałem pomysłu na prezent, więc... - zaczął, ale przerwałam mu moim krzykiem, bo zobaczyłam moją najlepszą przyjaciółkę - Devonne.
- 100 lat, kochanie! - krzyknęła i mnie mocno tęskniła.
- Dziękuję, ale co ty tu robisz? - zapytałam cała we łzach.
- Zayn do mnie zadzwonił, że nie ma pomysłu na prezent. No i jestem. - powiedziała, a ja ją jeszcze mocnej przytuliłam. Następnie na salę wjechał ogromny tort, a wszyscy zaśpiewali nam ( czyt.mi  i Zayn' owi ) słynne Happy Birthday. Gdyby mój brat nie był obok mnie pewnie bym już była cała zalana łzami.
Każdy dostał swój kawałek tortu i DJ Malik poszedł na swoje stanowisko. Po chwili leciała już muzyka.
- Zatańczymy? - zapytał Louis, wystawiając do mnie rękę. 
- Oczywiście. - odpowiedziałam i się jej złapałam. Poszliśmy na sam środek parkietu ( czyt. salonu ) i zaczęliśmy tańczyć. Było też kilka odbijanych. Tańczyłam już z Liam' em, Harry' m, Niall' em i Lou. Został tylko Zayn. Poszłam  do miejsca, gdzie wykonywał swoją pracę.
- Choć idziemy zatańczyć. - powiedziałam i pociągnęłam go za rękę.
- Nie ma mowy. Nie idę.
- Czemu?
- Ja nie tańczę. 
- Zrób to dla mnie. Mam dziś urodziny.
- Ja też.
- Ale ja jestem młodsza. - zaszantażowałam go. Wziął głęboki wdech i pociągnął mnie za rękę. Zaczęliśmy tańczyć. Kątem  oka zobaczyłam, że Louis tańczy z jakąś brunetką. Ona go zaczęła podrywać, a on ją odepchnął i poszedł sobie. Jestem z niego dumna, że się jej nie oparł, bo była na prawdę ładna. Co prawda teraz nie sięgam jej do stóp, ale przeżyję. Reszta imprezy minęła nawet spokojnie. Oczywiście spokojnie w wydaniu One Direction to odwrotne znaczenie tego słowa. Pamięć trzymała mnie do  jakiejś trzeciej nad ranem, a potem pustka.

* * * 

No i dziesiąty. Szczerze mówiąc nigdy nie myślałam, że dojdę do dziesiątego rozdziału. Czyli tak zwany SZOK.
Wiem, że jest trochę krótki.
Dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim postem i za ponad 950 wejść. 
Dziękuję Bardzo!


Ps. Przez ten tydzień mnie raczej nie będzie, ale będę pisała rozdziały w zeszycie i potem je szybko wrzucę tutaj.

środa, 30 maja 2012

Nine.

* * * Perspektywa Louis' a * * *

Ćwiczyliśmy już dość długo, a Ronnie jeszcze nie wróciła. Zaczynałem się martwić.
- Zayn, gdzie jest Ronnie? - zapytałem jej brata.
- Poszła do łazienki, ale miała zaraz wrócić. - powiedział. Po jego głosie było poznać, że się martwi o nią.
- Spokojnie to dziewczyna, a dziewczyny spędzają dużo czasu w łazience. - powiedział Harry.
- W przypadku mojej siostry jest inaczej. Ona nigdy nie siedzi długo w łazience. 
- Histeryzujesz. - wtrącił się Niall.
- Mów co chcesz ja idę jej szukać.
- Idę z tobą. - powiedziałem.
- No dobra bez takich. Idziemy razem. - powiedział Liam. Tak, więc wszyscy poszli szukać Ronnie. Każdy dostał swoje miejsce. Mnie przydzielono łazienki. Dobra w męskiej jej na pewno nie będzie, więc od razu poszedłem do damskiej. Otworzyłem i nic. Poszedłem piętro wyżej. Znowu to samo. Jeszcze raz powtórzyłem tą czynność. Znalazłem. Ronnie leżała na ziemi, wokół niej było mnóstwo krwi. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Zayn' a.
- Znalazłem. - powiedziałem.
- Gdzie jesteście?
- W łazience na ósmym piętrze. - powiedziałem, a Malik się rozłączył. Po chwili był już obok mnie. Za nim weszła reszta. - Dzwońcie na pogotowie. - krzyknąłem. Jako pierwszy zareagował Liam. Niall i Harry ciągle patrzyli się na Ronnie. Zayn gdzieś wyszedł. Chyba nie mógł patrzeć na swoją siostrę w takim stanie. Po chwili do łazienki wbiegli ratownicy pogotowia ratunkowego. Wyprosili mnie, więc doszedłem do reszty, która stała na korytarzu. Następnie zobaczyłem jak sanitariusze zabierają Ronnie do karetki i odjeżdżają. Od razu złapałem za kluczyki do samochodu i pojechaliśmy do szpitala, gdzie zabrano dziewczynę. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Pobiegliśmy do recepcji.
- Przepraszam, gdzie leży Ronnie Malik? - zapytał Zayn.
- Nie mogę udzielić takich informacji. - odpowiedziała recepcjonistka.
- Jestem jej bratem.
- Pokój numer 195. 
- Dziękuję. - powiedział i od razu ruszyliśmy do pokoju wskazanego przez recepcjonistkę.Weszliśmy do pomieszczenia. Ronnie leżała tam nieprzytomna i podpięta do jakiś aparatów. Musiałem wyjść, bo nie mogłem patrzeć na nią w takim stanie. Kto to mógł jej zrobić? Przecież to jest pogodna i miła osoba. Jak jej można nie lubić? Najwyraźniej można. Następnie z sali wyszli chłopcy, bo ich pielęgniarka wygoniła. 
Czekaliśmy 2 godziny nie mam pojęcia na co, ale czekaliśmy. W końcu z pokoju numer 195 wyszedł lekarz. Zayn od razu do niego podszedł.
- Co z nią, panie doktorze? 
- Jest nie przytomna. Straciła dużo krwi. Ma ręce w okolicy ramion pocięte i cały brzuch. Na razie jest w śpiączce. - powiedział i odszedł. Zayn usiadła i schował twarz w dłoniach. Było słychać odgłosy płaczu. Nie dziwię się mu. 

Obudziłem się i spojrzałem na zegarek. 6:30. Wstałem ubrałem jakieś jeansy i t-shirt. Zszedłem na dół, gdzie siedział Zayn. Nigdy nie widziałem go w takim stanie: zapłakane i podkrążone oczy, nieumyty i co najważniejsze nawet nie ułożył włosów. Co w przypadku Zayn' a zdarza się bardo rzadko. Usiadłem na przeciwko chłopaka. 
- Jak się czujesz? - zapytałem.
- A jak się mam czuć? Własne fanki ranią własną siostrę. Dosłownie. 
- Głupie pytanie. - powiedziałem szeptem. - Spałeś w ogóle?
- Może z pół godziny. 
- To co ty tutaj jeszcze robisz? Jazda na górę i do łóżka.
- Ale ja jadę do szpitala.
- Jak się wyśpisz i doprowadzisz od porządku wtedy pogadamy. Teraz na górę. Już! - powiedziałem, a Malik pognał w żółwim tempie do swojego pokoju. Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem z niej mleko. Do miski wsypałem moich ulubionych, czekoladowych płatków i zalałem je mlekiem. Usiadłem przy naszym stole i zacząłem jeść moje śniadanie. Następnie wziąłem kluczyki do samochodu i pojechałem do szpitala. Wszedłem do budynku i poszedłem do sali numer 195. Stan Ronnie ani się nie polepszył, ani nie pogorszył. Usiadłem na krześle przy łóżku i złapałem jej rękę. 
- Ronnie ja wiem, że mnie nie słyszysz, ale ja już tak dłużej nie mogę. - zacząłem. - Ja cię kocham. Wiem, że jak się obudzisz to nie będę miał odwagi ci to powiedzieć, ale chociaż teraz ci to mogę powiedzieć. Żałuję, że wtedy w parku nie powiedziałem tego, ale przerwała nam fanka. 
- A co pan tu robi? - zapytała pielęgniarka. - Proszę wyjść.
Wykonałem polecenie kobiety i wyszedłem ze szpitala. Poszedłem do parku i usiadłem na 'naszej' ławce.


Obudził mnie dźwięk deszczu za oknem. Dla Londynu - normalna pogoda. Od tygodnia mój każdy dzień wyglądał tak samo. Wstałem, jakieś skromne śniadanie i jechałem do szpitala. Potem wracałem późnym wieczorem. Zresztą dni Zayn' a wcale nie wyglądały inaczej. Dziś również wstałem wcześnie, zjadłem coś i pojechałem do szpitala. Wszedłem na czwarte piętro, do pokoju 195. Zająłem swoje stałe miejsce i wpatrywałem się w jej twarz. Po chwili jej oczy drgnęły, a zaraz potem usta i dłonie. Do sali wszedł lekarz, a za nim pielęgniarki. Kazali mi wyjść. Wykonałem polecenie. Chodziłem po korytarzu od lewej do prawej i myślałem o tym co się dzieje na sali. Po kilkunastu minutach lekarz wyszedł z pomieszczenia.
- I co z nią, panie doktorze? - zapytałem.
- Obudziła się. - powiedział i odszedł. Od razu zadzwoniłem do Zayn' a, powiedział, że zaraz będzie. Rzeczywiście. Był po 10 minutach, reszta też przyszła. W piątkę weszliśmy do sali. Ronnie się do nas uśmiechnęła, co oczywiście odwzajemniliśmy. Pogadaliśmy z nią. Oczywiście padły pytania: 'Jak się czujesz?', 'Kto ci to zrobił?' i standardowe odpowiedzi: 'Dobrze' i 'Nie wiem'. 
- Chłopcy mogłabym porozmawiać z Louis' em? - zapytała. Wszyscy po sobie popatrzeli i wyszli. Ja natomiast usiadłem na krawędzi łóżka. - Ja słyszałam co ty do mnie mówiłeś.
- Wszystko?
- Tak. 
- Przepraszam.
- Ale za co? - powiedziała, popatrzyła się na mnie. Z wielkim trudem się podniosła. Miałem wrażenie, że chciała mnie pocałować, więc ją wyręczyłem. - Kocham cię. - wyszeptała.
- Ja ciebie też. - powiedziałem. - Czyli my teraz jesteśmy razem?
- Sądzę, że tak. - powiedziała i znowu mnie pocałowała.

* * *

I jest dziewiąty. Dziękuję za wszystkie komentarze oraz dziękuję tym osobą, które to czytają. 
Szczególnie Beigeee. Dziękuję Ci.
 Moim rozdział jest okropny, ale do was ocena.


wtorek, 29 maja 2012

Eight.

Obudziłam się w swoim pokoju. Spojrzałam na zegarek w telefonie. 20:15. Doskonale wiedziałam, że już nie zasnę, więc wstałam i wyszłam z mojego ' cichego ' kącika. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to pokój Louis'a. Zapukałam, a gdy usłyszałam ciche 'proszę' weszłam do środka. Lou leżał na łóżku, twarz miał schowaną w dłoniach.
- Przeszkadzam? - zapytałam.
- No pewnie, że nie. Wejdź. - powiedział i usiadł na łóżku.
- Jesteś bardzo zmęczony?
- Nie. A coś się stało?
- Miałbyś ochotę na wieczorny spacer?
- Pewnie. Tylko się ubiorę. - powiedział. Dopiero teraz zauważyłam, że jest w samych jeansach. Chłopak wstał, podszedł do szaf, wyjął białą bluzkę w czarne, cienkie paski i ją założył na siebie. - Idziemy?
- Tak.
Wymknęliśmy się po cichu z pokoju i wyszliśmy na dwór. Szliśmy w kierunku parku. Lou ciągle opowiadał mi kawały i opowiadał śmieszne historie z życia One Direction. Oczywiście ze wszystkiego się śmiałam. Jestem taką osobą, która ze wszystkiego się śmieje. Wystarczy powiedzieć jedno słowo, a ja w śmiech. Chodziliśmy po alejkach i rozmawialiśmy. W pewnym momencie Louis zwolnił i usiadł na ławce. Dołączyłam do niego. Głęboko nad czymś myślał. Wziął głęboki wdech i zaczął mówić.
- Ronnie, bo ja cię ... - zaczął, ale nie skończył.
- Przepraszam. Czy mogłabym prosić o autograf? - zapytała jakaś blondynka Louis' a.
- Jasne. - odpowiedział lekko przygnębiony. Wziął od niej notes, napisał swoje imię i nazwisko i oddał go dziewczynie.Gdy Lou pisał swój autograf mnie zadzwonił zadzwonił telefon. Zayn.
- Halo? - zapytałam.
- Ronnie? Gdzie ty jesteś? - zapytał zdenerwowany.
- W parku.
- Niech zgadnę: Louis cię tam zaciągnął?
- Nie. Sama go na to namówiłam.
- Aha. Długo jeszcze tam będziecie?
- Raczej nie.
- Dobra. To pa.
- Cześć. - powiedziałam i wsadziłam telefon do kieszeni. Zauważyłam jak dziewczyna odchodzi od Lou.
- Coś się stało? - zapytał.
- Zayn się o mnie martwi. - powiedziałam.- Wracamy?
- Jasne. - powiedział i poszliśmy w kierunku domu.
Szliśmy w ciszy. Czułam na sobie wzrok chłopaka, ale mimo tego nie odwróciłam wzroku. Ciągle patrzyłam na moje niebieskie conversy.
Myślami wróciłam do chwili, gdy złapałam go za rękę i opatrywałam mu twarz. Przeszedł mnie wtedy przyjemny dreszcz. Ale nie mogłam się zakochać. Nie teraz. Obiecałam Zaynowi i rodzicom, że nie będę z żądnym członkiem One Direction. Ale gdy tylko go widzę to uśmiech pojawia mi się na twarz. A te jego niebieskie oczy. Nie można tego nazwać zakochaniem. Ewentualnie zauroczeniem
Weszliśmy do do domu. Louis poszedł do siebie. Usłyszałam tylko trzask drzwi. Chciałam też iść do mojego pokoju, ale mój brat mnie zatrzymał.
- Ronnie, możemy pogadać? - zapytał.
- Jasne. - powiedziałam i usiadłam obok niego.
- Możesz mi powiedzieć co jest między tobą, a Louis' em?
- Nic. Przyjaźń.
- Jakoś ci nie wierzę?
- No dobra. Jestem nim zauroczona, ale nie zakochana. Rozumiesz?
- Tak. Dzięki, że mi powiedziałaś.
- Niby czemu miałabym ci nie powiedzieć?
- Możesz mi nie ufać.
- Dziękuję. - powiedziałam po chwili ciszy.
- Za co?
- Za to, że mnie tutaj wziąłeś, opiekujesz się mną i w ogóle.
- Jestem twoim starszym bratem. Jak mógłbym ci nie pomóc.
- Po pierwsze: jesteś starszy ode mnie o 20 minut, a po drugie: jesteś najlepszym bratem na świecie.
- Dziękuję.
- A ty za co?
- Za najlepszego brata na świecie. - powiedział i mnie przytulił. Za nami usłyszałam długie 'Awww', robione przez Harry' ego i Niall' a.
- Dobra dosyć tych czułości na dzisiaj. Trzeba wcześnie wstać. - powiedział Liam. Oczywiście nie obyło się bez okrzyku niezadowolenia, ale mimo tego każdy poszedł do siebie. Przebrałam się i po chwili zasnęłam.

* * * Perspektywa Louis' a * * *

Wszedłem do mojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach. Było tak blisko. Już bym jej powiedział, że ją kocham, ale nie. Czemu zawsze wszystko musi być przeciwko mnie? Kocham swoje fanki, ale czasami moją po prostu wyczucie czasu. Gdy byłem jeszcze z Eleanor byłem im wdzięczny, że podchodziły co chwilę i prosiły o autograf, czy zdjęcie, ale teraz to co innego. Uwielbiam spędzać z Directionerkami czas. Rozmawiać, przytulać nawet wymieniać się numerami czy twitterami. Ale dzisiaj już przegięła. 
Postanowiłem się uspokoić i dać sobie jeszcze dwie szanse. W końcu do trzech razy sztuka.
Zdjąłem mój t-shirt, jeansy zamieniłem na długie spodnie od dresu. Położyłem się na łóżku i myślałem o Ronnie. Po kilku godzinach zasnąłem.

* * * Perspektywa Ronnie * * * 

Obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. Szybko wstałam i pobiegłam na dół. Gdy schodziłam usłyszałam krzyki Liam' a typu: ' Co ty zrobiłeś? Trzeba było uważać '. Tak, więc widok Niall' a, który ze skruszoną miną słucha Liam' a, a potem bierze miotłę i zaczyna sprzątać potłuczone szkło. Widok bezcenny. Gdy już było posprzątane tak, że można by jeść z podłogi, oczywiście bym tego nie zrobiła, usiedliśmy do stołu. Louis, obok, którego usiadłam, wydawał się jakiś przygaszony. Nie mówił żadnych żartów ani kawałów, nie śmiał się z byle czego. Był czymś przygnębiony. Może tą wczorajszą rozmową? 
Po dość cichym śniadaniu poszliśmy do auta, zajęliśmy wczorajsze miejsca i pojechaliśmy do studia tanecznego. Zajęłam swoje miejsce. Wyciągnęłam książkę i zaczęłam czytać, a chłopcy wrócili do wczorajszych prób. Na przerwie postanowiłam iść do łazienki. Oczywiście powiadomiłam Zayn' a o tym i powiedziałam żeby się o mnie nie martwił. Tak jak już wcześniej wspomniałam poszłam do łazienki. Weszłam do kabiny i załatwiłam swoją potrzebę. Wyszłam i zaczęłam myć ręce. Do łazienki weszły dwie dziewczyny.
- O kogo my tu mamy? - powiedziała jedna - brunetka.
- Szanowną panią Horan. - powiedziała druga - blondynka z różowymi pasemkami. 
- Nie jestem z Niall' em. - powiedziałam.
- Gazety mówią coś innego. - powiedziała brunetka. 
Potem wyciągnęła nóż i zaczęła mnie ciąć po rękach. Chciałam się im wyrwać, ale blondynka miała dużo sił jak na tzw. plastika. Następnie odsłoniła mój cienki t-shirt i przejechała nożem kilka razy po moim brzuchu zostawiając na nim ślady. 
- Teraz już na pewno Niall cię nie będzie chciał. - powiedziała blondynka, następnie obie się zaśmiały i wyszły. Krew spływała mi po całym ciele, a ja nie mogłam się ruszyć i co najważniejsze odezwać. Poczułam, że robi mi się słabo. Następnie opadłam na  podłogę.

* * * 

Myślę, że moje wypociny, które pisałam wczoraj na religii podobały się.

Rozwaliła mnie ta animacja:


Lou: Jedziemy do Polski. Ale Ciii.
Zayn: Do Pol...
Lou: Ciii...


niedziela, 27 maja 2012

Seven.

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, ale mimo tego nie otworzyłam oczy. Jest zbyt wcześnie żeby robić takie rzeczy jak otwieranie oczu. Osobnik podszedł bliżej. W dźwięków wywnioskowałam, że podszedł do mojego łóżka i cisza. Następnie poczułam jak zimne powietrze przeszywa odkryte części mojego ciała. Było to spowodowane ściągnięciem kołdry.
- Wstawaj. - powiedział Zayn. Tak jego głos poznam na kilometr.
- Bądź człowiekiem i daj spać. - jękłam. Obróciłam się na drugi bok, zwinęłam w kłębek i próbowałam dalej zasnąć.
- Ronnie, bo przez ciebie się spóźnimy. A jak tak się stanie to ty się tłumaczysz Paulowi? - powiedział. Niechętnie przyjęłam pozycję siedzącą i spojrzałam na zegarek w telefonie.
- Ty idioto jest 5:30 czy ty sobie zdajesz sprawę, że jeszcze jest noc! - wydarłam się na pół domu.
- Chciałaś ze mną przyjechać to masz. Ja cie w domu nie zostawię.
- Ale dlaczego?
- Bo, jak sam już wczoraj ci powiedziałem, jestem za ciebie odpowiedzialny.
- A jestem już dużą dziewczynką i sobie poradzę.
- Dobra jak chcesz, ale wiedz, że Harry zrobił jajecznicę z bekonem.
- Drugi raz mi nie musisz powtarzać. - powiedziałam. Zerwałam się z łóżka, wyminęłam brata i w mojej cudownej pidżamie ( czyt. za duża biała bluzka i szare spodnie z dresu ) zeszłam na dół. Już w hallu było czuć bekon. Weszłam do kuchni i usiadłam obok Niall' a, który pochłaniał swoją jajecznicę. Po drugiej stronie miałam Liam' a, który czytał jakiś brukowiec. Lou siedział naprzeciwko mnie, a Harry zapewne robił mi śniadanie. Gdy Zayn doszedł do nas usiadł obok Louis' a i zaczął jeść posiłek. Wkrótce i ja doczekałam się wyczekiwanego przeze mnie śniadania. Wzięłam widelec, nałożyłam na niego trochę jajecznicy i włożyłam do buzi.
- Nie wiedziałem, że ty i Niall jesteście razem. - powiedział. Gdy to usłyszałam upuściłam widelec na talerz. Niall przestał jeść, a Zayn wypluł sok pomarańczowy na Louis' a, który był wyraźnie jakiś smuty.
- Co proszę?! - zapytał jeszcze spokojnie mój brat, ale widziałam, że za chwilę wybuchnie.
- Niall od kiedy chodzimy ze sobą? - zapytałam Horana.
- My w ogóle jesteśmy ze sobą? - zapytał.
- No właśnie nie. Pokaż to. - powiedziałam i zabrałam gazetę  Liam' owi. - Nowa dziewczyna Niall' a Horana. - przeczytałam na głos nagłówek. - Wczoraj jeden z członków boysbandu był widziany w towarzystwie dziewczyny. Para poszła najpierw na zakupy, na zdjęciach widać, że Niall się okropnie nudził, ale dotrzymywał jej towarzystwa. Potem poszli do ulubionej restauracji Horana. Wyglądali na bardzo zakochanych. Chodzą plotki, że to nie jest tylko dziewczyna, ale jego narzeczona. Ponad to biorą ślub w marcu. Chcemy jeszcze dodać, że wszystkie fanki Niall' a są zdruzgotane i przechodzą załamanie. - przeczytałam. Nadole były jeszcze nasze zdjęcia z zakupów i z Nandos. Jak wycierałam Niall' owi twarz bo miał z ketchupu.
- Możesz mi przypomnieć Ronnie kiedy ja ci się oświadczyłem? - zapytał blondyn.
- Nie pamiętasz tego Niall? Wtedy przy wigilii, wyciągnąłeś pierścionek i się oświadczyłeś. Moi  rodzice byli zachwyceni, że mam tego narzeczonego. - zaczęłam udawać.
- Chyba za dużo wypiłem. - powiedział, a reszta się zaśmiała. Spojrzałam na zegarek.
- Macie na 6:00 być na próbie no nie?
- Tak. - odpowiedział mi Harry, który wchodził z dokładką bekonu.
- To tylko taki mały szczegół, ale jest 6:15. - powiedziałam. Nagle wszyscy się zerwali i pobiegli w swoje strony. Ja pognałam do mojego pokoju i wyciągnęłam z szafy to. Poszłam się przebrać do łazienki. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam na dół, gdzie siedzieli już Harry, Liam, Louis i Niall.
- Zayn schodź już. - krzyknął Harry.
- Już idę. - krzyknął z góry mój brat. po 20 minutach szanowny pan Malik raczył zejść. Zwarci i gotowi poszliśmy do vana. Oczywiście nie obyło się bez kłótni typu: teraz moja kolej siedzenia z przodu. Ostatecznie ja zagarnęłam miejsce obok kierowcy, którym był Tomlinson. Gdy byliśmy na miejscu chłopcy dostali mały wykład o tym, że nie mogą się spóźniać i jeszcze raz a poniosą konsekwencje. Brat i reszta bandy poszła się przebrać, a ja usiadłam w rogu na ziemi, wyjęłam telefon, podłączyłam słuchawki i włączyłam Carly Rae Jepsen - Call me maybe. Po chwili chłopcy wrócili na salę. Okazało się, że uczą się układu do jednej z piosenek - Tell me a lie. Przyszła jakaś choreografka - Margaret - z dwoma tancerkami - Danielle i Rebeccą. Były idealne. Piękne długie nogi, wysportowana figura, cudowne włosy. W przypadku Danielle były to dość długie, czarne i kręcone, a u Rebecci - długie, rude i zupełnie proste. Obie były przepiękne. Szczerze mówiąc przy nich mogłabym wymieniać godzinami moje kompleksy. Ale postanowiłam się tym nie interesować. Zauważyłam, że Liam ciągle gapi się na Dani. A jak nie to próbuje przywrócić jej uwagę ciągle pytając się czy dobrze tańczy. Moim zdaniem jak pokraka, no ale to tylko moja wersja. Zresztą oni wszyscy tańczą jak pokraki, a mój brat szczególnie. Harry zaś flirtował z Rebbecą. Nawet się z tym nie ukrywał. Bezczelnie się do niej dostawia. Około godziny 11:00 chłopcy mieli przerwę. Wstałam z podłogi i skierowałam się do wyjścia.
- Ronnie. -zawołał mnie Zayn.
- Tak? - zapytałam.
- Gdzie idziesz?
- Do sklepu. Zgłodniałam.
- Ej chłopaki Ronnie idzie do sklepu. Chcecie coś? - zawołał do reszty, a oni w momencie byli już mnie. Nawet Harry oderwał się od flirtów. Każdy złożył zamówienie i wyszłam z sali ćwiczeń. Zjechałam windą z 6 piętra i wyszłam z budynku. Poszłam do supermarketu. Poszłam na stoisko ze słodyczami, bo mniej więcej 3/4 zamówień opierało się na słodyczach. Stały tam dwie dziewczyny. Jedna brunetka, druga blondynka. Wyglądały na miłe.
- To ty jesteś tą dziewczyną Niall' a? - zapytała mnie ruda z pogardą.
- Nie. Nie jesteśmy razem.
- To czemu razem byliście na randce?
- Nie byliśmy. Wygrałam zakład i Niall musiał iść ze mną na zakupy. Potem poszliśmy do Nandos. Chciałam mu jakoś te zakupy wynagrodzić, wiedziałam, że się na nich nudził. Tak w ogóle jestem Ronnie. Siostra Zayn' a. - powiedziałam, a im lekko otworzyły się buzie.
-Je jestem Leah, a to jest Vanessa. - powiedziała blondynka.
- Miło. - powiedziałam, sięgnęłam po paczkę herbatników w czekoladzie i wrzuciłam je do koszyka.
- To co tutaj robisz? - zapytała Van.
- Mini zakupy, a chłopcy wyciskają siódme poty na próbach z tańca.
- Poczekaj chwilę. - powiedziała Leah i zniknęła za regałami sklepu, lecz po chwili wróciła. - Dasz to Louis' owi?
- Jasne. - powiedziałam i wzięłam od niej worek z marchewkami.
- I jeszcze to dla Hazzy. - powiedziała Nessa i wręczyła mi 5 paczek Twixów. Powymieniałyśmy się numerami i Twiterami. Niestety musiałam już iść, więc pożegnałam się z dziewczynami Poszłam do kasy, zapłaciłam za zakupy i wróciłam do budynku, w którym banda zwaną One Direction miała próby. Wjechałam na 6 piętro i weszłam do sali, gdzie chłopcy już ćwiczyli. Muszę powiedzieć, że nawet nieźle im szło, w każdym razie lepiej niż na początku. Gdy mnie zobaczyli od razu olali  swoją choreografkę i jej pomocnice, i podbiegli do mnie. Rozdałam im zamówienia i prezentu dla Lou i Hazzy.
- Kocham cię. - powiedział Niall, gdy dostał żelki, jakieś ciastka i coś do picia.
- Tylko bez żadnych takich wyznań. - powiedział Zayn.
- No właśnie. - powiedziałam.
- Dobra chłopcy wracamy do roboty. - powiedziała Margaret. Tak, więc One Direction wróciło do wyginania swoich ciał, bo tańcem tego nie można nazwać, a ja zajęłam swoje poprzednie miejsce. Zajadając się precelkami przyglądałam się chłopakom.
Przez bite cztery godziny słuchałam muzyki i jadłam różne słodkości. Przy okazji przytyłam kilka kilogramów. Wyszliśmy ze studia i poszliśmy do auta. Każdy zajął swoje poprzednie miejsce i pojechaliśmy do domu. W połowie drogi szyba stała się tak wygodna, że się on nią  oparłam i po chwili zasnęłam.

Poczułam jak ktoś mnie bierze na ręce i niesie gdzieś. Żeby było mnie i jemu wygodnie objęłam delikwenta wokół szyi, i wtuliłam w klatkę piersiową. Usłyszałam jak się cicho zaśmiał. Położył mnie na łóżku, pogłaskał mój policzek i usłyszałam jak wychodzi.

* * * 

Dziękuję za ponad 500 wejść i komentarze pod ostatnim postem.

piątek, 25 maja 2012

Six.

Weszliśmy do naszego bardzo skromnego domu. Weszłam z torbami do salonu.
- Dziękuję Wam za pomoc. - powiedziałam. Oni popatrzyli na mnie, potem na moje torby.
- Czy ty wykupiłaś cały sklep? - zapytał mnie Harry.
- Bardzo śmieszne. Przecież to jest tylko 28 toreb. - powiedziałam, a oni popatrzyli się na mnie jak na idiotkę. - No co? Stać mnie na więcej, ale nogi mnie już bolały. No i byłam głodna.
- Ej to nie było w umowie.- oburzył się Zayn.
- A czy ktoś powiedział, że nie mogę iść coś zjeść. Niall mi tylko towarzyszył. - powiedziałam i poszłam z pakunkami na górę. Zaczęłam wkładać nowe ubrania do szafy. Wyciągnąć, poskładać, włożyć. Jedna i bardzo nudna czynność. Gdy wypakowałam rzeczy spojrzałam na zegarek. 20.43. No nieźle cały dzień na zakupach. Wzięłam pidżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam długą kąpiel. Tego mi było trzeba. Po kąpaniu wyszłam z łazienki. Było tak jakoś cicho. Aż za cicho. Weszłam do pokoju Liam' a. Spojrzałam na niego. Spał. Dziwne. No nic. Wyszłam i poszłam do Harry' ego. Znów to samo. Poszłam jeszcze do Louis' a. Ten również spał, ale zupełnie inaczej niż pozostała trójka. Był zwinięty w kłębek, a kołdra leżała na podłodze. Podeszłam, złapałam kołdrę i starannie go przykryłam. Coś mnie podkusiło i pocałowałam go w policzek, a następnie wyszłam. Postanowiłam pójść do Zayn' a i zobaczyć czy i on śpi. Otworzyłam drzwi i wsunęłam głowę do pokoju. Brat nie spał. Grał w karty z Niall' em. Weszłam do pokoju.
- Możecie mi powiedzieć dlaczego wszyscy śpią?
- Jutro musimy o szóstej wstać i jechać na próby. - odpowiedział Niall.
- Aha to się wyśpię. - powiedziałam zadowolona.
- Nie ma mowy. Jedziesz z nami. - powiedział Zayn.
- Czy ty myślisz, że ja nie mam nic innego do roboty, niż chodzenie na wasze próby?
- Tak. Poza tym ja za ciebie odpowiadam i mama by mnie zabiła, gdyby ci się coś stało. - powiedział, a ja z miną zbitego psa wyszłam z pokoju i poszłam do siebie. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.

* * * Perspektywa Louis' s * * *

Poczułem dotyk ust na moim policzku. Otworzyłem oczy i zauważyłem jak jakaś postać wychodzi z mojego pokoju. Kto to był? Strzelam, że albo Harry, albo Ronnie.. Stawiam na Loczka. Wydobyłem się z kołdry i wyszedłem z pokoju. Poszedłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem butelkę schłodzonej wody. Odkręciłem korek i upiłem łyk. Usiadłem przy stole i napiłem się ponownie wody. Usłyszałem kroki. DO kuchni wszedł Liam. Nalał sobie soku i usiadł na przeciwko mnie. 
- Wszystko dobrze? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałem i wbiłem wzrok w swoje dłonie. Nagle stały się ciekawe.
- Przecież widzę, że nie. Powiedz co się stało?
- Zgadnij.
- Zabrakło marchewek?
- Chciałbym.
- Uuu... Czyżby nasz wiecznie młody Louis Tomlinson zakochał się w Ronnie?
- Skąd ty?
- Ciągle się na nią gasisz. Poza tym jakoś długo nie wracałeś po tym nocnym seansie pierwszej nocy.
- No i co ja mam zrobić? Przecież Zayn mnie zabije za to. 
- Zależy co zrobiłeś. - powiedział Malik schodząc ze schodów. Liam tylko posłał mi współczujące spojrzenie i wyszedł. A Zayn podszedł do lodówki i napił się mleka. - Więc co się stało?
- Kocham Ronnie. - powiedziałem zciszonym głosem. Mulat momentalnie wypluł mleko na naszą żółtą ścianę, pozostawiając na niej ślad.
- Słucham?
- Kocham Ronnie. - powtórzyłem nieco głośniej.
- Co tydzień masz inną dziewczynę, o imprezach już nawet nie mówię, a ty mi teraz mówisz, że ją kochasz? - krzyknął. Po chwili na dół przyszedł Liam, a za nim Harry i Niall. 
Nie wiem kiedy to się stało, ale leżałem na ziem, a nade mną był Zayn. Zaczął okładać mnie pięściami. Liam i Niall zaczęli odciągać Malika ode mnie. 
- Co wy robicie? - zapytała Ronnie, patrząc na całe zajście.
- Niech ci Tomlinson wyjaśni. - powiedział Zayn i poszedł na górę. A za nim reszta.
- Choć opatrzę cię. - powiedziała, pociągnęła i zaprowadziła mnie do łazienki. Gdy dotknęła mojej dłoni przeszedł mnie przyjemny dreszcze. Usiadłem na wannie żeby miała łatwiej. Jakby nie patrząc była sporo niższa ode mnie. Miała 165cm wzrostu, a ja niecałe 180cm. Więc różnica jest. Nalała wodę utlenioną na wacik i przejechała po moim łuku nerwowym.
- Ałć. - syknąłem.
- Przepraszam. - powiedziała, a następnie wyrzuciła zużyty wacik do ubikacji i spuściła wodę. Wzięła plaster i przykleiła mi go na ranę. Nasze twarze były na niebezpiecznie bliskiej odległości. Pomyślałem: 'Teraz albo nigdy' i pocałowałem ją. Oczekiwałem, że wyrwie się i uderzy mnie. A tu miła niespodzianka. Odwzajemniła pocałunek. Gdy się od siebie oderwaliśmy ona się uśmiechnęła i wyszła z łazienki. A ja tam siedziałem jak idiota i uśmiechałem się jak głupi do sera. W końcu postanowiłem zebrać swoje ponad dwudziestoletnie kości i poszedłem na górę. Zatrzymałem się przy drzwiach Zayn' a. Zapukałem i nie czekając na 'proszę' wszedłem do środka. Zayn popatrzył się na mnie przez ułamek sekundy, a potem odwrócił wzrok.
- Zayn ja cię przepraszam. 
- Za co przepraszasz? Że się zakochałeś?
- Nie. Gdybym był na twoim miejscu też bym tak postąpił. Wiem jak to jest mieć młodszą siostrę.
- Tylko, że twoja siostra ma 14 lat, a moja 19 i nawet jakbym chciał jej pomóc ona mi powie, że jest dorosła i sobie poradzi.
- Może jej zaufaj.
- Jak mam jej zaufać? Ona nawet nie umie podgrzać mleka w mikrofalówce, a co dopiero z kimś się wiązać.
- No, ale jakby nie patrząc podgrzanie mleka w mikrofalówce wymaga dużego doświadczenia.
- Ona wsadza je razem z kartonem. Ronnie potrafi iść i na prostej drodze, w trampkach się przewrócić. - powiedział, a ja się zaśmiałem. - To nie jest śmieszne.
- Wiem. To tragiczne. Ale zaufaj mi.
- Niech będzie, ale niech jej jedna łza z oka poleci przez ciebie to będziesz leżał zakopany obok tych marchewek w ogródku.
- Dzięki.


wtorek, 22 maja 2012

Five.

Obudziłam się w swoim pokoju. W swoim łóżku. Co było nadzwyczaj dziwne, bo z tego co pamiętam zasnęłam na kanapie w salonie. No nic. Wstałam i podeszłam do szafy i wyciągnęłam to. Poszłam do łazienki, doprowadziłam się do codziennego użytku i zeszłam na dół do kuchni, gdzie już byli wszyscy. Choć do użytku oni się nie nadawali. Co poniektórzy. Na przykład Harry. Siedział oparty na dłoniach, z zamkniętymi oczami i zapewne jeszcze drzemał. Tyle, że pod twarzą miał miskę z płatkami. Mój kochany brat spał głową w dół. Wyglądał choćby był nieżywy, ale Niall go od czasu do czasu dźgał widelcem, na co Zayn reagował. Uff... Czyli brat żyje. To już jakiś plus. Jak wcześniej wspomniałam Niall dźgał mojego brata widelcem, a w międzyczasie pożerał tony tostów. Louis, który chyba był najbardziej rozbudzony, pił kawę i oglądał jakąś gazetę. A Liam stał przy kuchence i coś gotował. Muszę przyznać, że nawet przyzwoicie pachniało.Usiadłam obok Lou. Po chwili Li postawił przede mną talerz z trzema naleśnikami. Wzięłam nutellę i posmarowałam sobie nią moje śniadanie.
- Co dzisiaj robimy? - zapytał Niall z pełną buzią.
- Jak to co? Ty idziesz ze mną na zakupy. - powiedziałam, gdy połknęłam kawałek naleśnika. Ten tylko w odpowiedzi jęknął. Reszta się zaśmiała.
- To wy sobie pójdziecie na zakupy, a my pójdziemy sobie do Nandos i na jakąś pizzę. - powiedział już nieco rozespany Harry. Niall powtórzył swoje jęki.
Po śniadaniu wsadziłam talerz do zmywarki i poszłam na górę po torebkę.Gdy zeszłam na dół Niall już czekał.
- Gotowy? - zapytałam.
- Tak. Im szybciej wyjdziemy tym szybciej wrócimy. - powiedział i wyszliśmy. Jednak, gdy byliśmy za drzwiami zorientowałam się, że nie mamy jak dojechać do centrum, a Niall nie ma prawa jazdy. Wróciłam się do domu.
- Pożyczycie mi samochód? - zapytałam słodkim głosikiem.
- Ty masz prawo jazdy? - zapytał się Louis.
- A czy gdybym nie miała pytałabym się o auto?
- Wiecie co? Jesteście beznadziejni.
- Czemu? - zapytał Liam.
- Ronnie ma prawko, a wy jak jak stare dziadki siedzicie w domu zamiast iść na kurs. - powiedział Marchewa.
- Wypraszam to sobie. Ja mam. - odurzył się Harry.
- Nie mówię o tobie. Tylko tych dwóch śmierdzących leniach i Niall' u.
- Tylko nie śmierdzących. Myłem się wczoraj. - powiedział Zayn. No i zaczęła się kłótnia typu: ja nie śmierdzę tylko ty.
Gdy się mniej więcej ogarnęli dostałam kluczyki do Audi Louis' a. Wsiadłam na miejscu kierowcy, a Niall na miejscu pasażera. Z racji, że to mój drugi dzień w Londynie blondynek musiał mnie kierować jak dojechać do centrum handlowego.
Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do środka wielkiego budynku. Oczywiście wszystkie oczy były skierowane na Niall' a, a zaraz potem na mnie. No bo w końcu kim ja jestem? No właśnie nikim. Ale mniejsza o to. Weszliśmy do pierwszego sklepu.Chodziłam między półkami, wybierałam ubrania w moim rozmiarze i dawałam je blondynowi żeby potem je przymierzyć. Po całym obchodzie sklepu poszłam do przymierzalni i zaczęłam mierzyć rzeczy. Co chwilę wychodziłam z małego pomieszczenia i pokazywałam się Nialler' owi. Oczywiście zawsze mówił, że wyglądam dobrze, a potem zaraz się zapytał czy możemy już iść.
Po sklepach chodziliśmy około cztery godziny, ale to też była wina Niall' a, bo ciągle się zatrzymywał i dawał autografy czy robił zdjęcia z fankami. Gdy wsiedliśmy do samochodu chłopak odetchnął z ulgą. Gdy byliśmy jeszcze w centrum zjechałam na jakiś parking. Niall był zdziwiony. Szłam przodem, a on za mną. Stanęłam przed wejściem do Nandos i poczekałam na chłopaka.
- Co my tu robimy? - zapytał, gdy do mnie dołączył.
- Chcę ci jakoś podziękować za te dzisiejsze zakupy. - powiedziałam. Następnie weszliśmy do środka. Zajęliśmy jakiś dwuosobowy stolik. Gdy kelnerka podeszła złożyliśmy zamówienie. Oczywiście, gdy Niall mówił co chce zabrakło jej kartki, gdzie mogła to zapisać i musiała iść po drugą. Biedaczka. W końcu dostaliśmy zamówienie. Niall jadł jak opętany. Wprawdzie zamówiłam frytki i jakiś napój, ale zjadłam to szybko. Gdy chłopak skończył, siedzieliśmy sobie tak gadając. W pewnej chwili zaczęłam się po cichu śmiać.
- Co jest? - zapytał.
- Jesteś brudny. - odpowiedziałam.
- Gdzie?
- Tutaj. - powiedziałam, wzięłam serwetkę i wytarłam brudne miejsce.
Następnie wyszliśmy z Nandos i pojechaliśmy do domu.

*  *  * 

Mam nadzieję, że się podobał. 
Przepraszam, że tak długo, ale jak już wcześniej wspomniałam jest koniec roku szkolnego.


CHCĘ JESZCZE PODZIĘKOWAĆ ZA PONAD 300 WEJŚĆ. 
DZIĘKUJĘ WAM! 

czwartek, 17 maja 2012

Four.

- To jest twój pokój. - powiedział Zayn i poszedł.
Stałam jak wyryta. Pokój nie dość, że był ogromny to jeszcze przepiękny. Choć wyglądał normalnie. Zielone ściany, łóżko, szafy, biurko, laptop itp. I z czego najbardziej się cieszyłam czyli z balkonu.
Postanowiłam się rozpakować. Rozpięłam walizkę, wyciągnęłam z niej ubrania i ułożyłam w szafie. Tę czynność powtarzałam przez 2 godziny. Po tym czasie mój nowy pokój wyglądał jak ten w Bradford.
Zeszłam na dół gdzie prawie wszyscy siedzieli i graliw fife. po chwili z kuchni wyszedł Niall niosący jakieś ciastka, chipsy i colę. Następnie usiadł obok Louis' a, który zajadał się pomarańczowym stworzonkiem nazywanym powszechnie marchewką. Harry, który był bardzo zajęty komentowanie gry, Liam' a i mojego brata, siedział na ziemi i opierał się plecami i nogi marchewkożercy. Natomiast sami grający siedzieli na fotelach po przeciwnych sobie stronach. Ja postanowiłam usiąść obok Lou.
- I jak się podoba? - zapytał.
- Ale co? - odpowiedziałam pytanie na pytanie.
- No pokój.
- Aaa... Jest ogronmny.
- Co jest ogromnie? - zapytał Zayn nie odrywając oczu od gry.
- Pokój.
- Jest większy, niż ten który masz w domu.
- Fakt, ale jest jakiś taki pusty bez plakatów Green Day' a czy Linkin Park' a.
- Słuchasz Green Day' a? - zapytał blondyn
- Tak, ale wolę The Fray. - gdy powiedziałam '' The Fray '' Louis przestał jeść marchewkę i powoli obrucił głowę w moją stronę.
- Słuchasz The Fray? - zapytał.
- Przeważnie tylko piosenki Look After You, ale tak: słucham. A co?
- Nie nic. Ja też tą piosenkę uwielbiam.
Nic nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam. Spojrzałam na ekran telewizora, gdzie pisało: ' Game Over '. Co znaczyło, że mój brat przgrał.
- Czemu ja zawsze przegrywam? - zaczął się wyżalać.
- Każdy wie, że jesteś w fifie fatalny? - odpowiedziałam mu.
- To może ty zagrasz z Louis' em?
- A co będę z tego mieć?
- Jeśli ty wygrasz to idziesz na zakupy z Niall' em, a jeśli ja to odczepiasz się od moich dziewczyn i nie dajesz im uwag.
- Czemu ja muszę iść na zakupy? - oburzył się Niall.
- Stary spokojnie ona i tak nie wygra. - powiedział pewny siebie Zayn.
- Że co proszę?Po po pierwsze wygram. A po drugie nie uważasz, że to trochę nie fair? - powiedziałam.
- Niby czemu?
- No, bo Louis gra, a ty bierzesz zyski.
- No to jak on wygra będziesz do jego dyspozycji przez jeden dzień.
- Niech będzie. - powiedziałam i razem z Lou zajęliśmy swoje pozycje. Wzięliśmy każdy swoje pady i zaczęliśmy grać.Po 20 minutach po stronie Louis' s widniał napis: ' Game Over ' co znaczyło, że wygrałam. Nagrodziłam te wygraną zwycięskim okrzykiem.  - Niall szykuj się na jutrzejsze zakupy. - powiedziała, a ten tylko jęknął.
- ' Stary spokojnie ona i tak przegra. ' - zacytował brata Niall.
- Nie wiedziałem, że jest w tym dobra. - bronił się Zayn.
- Gdzie się nauczyłaś tak grać? - zapytał Harry.
- Zawsze na randkach z Josh' em graliśmy w fife.
- To twój chłopak? - zapytał Louis.
- Były. - powiedział za mnie Zayn i mnie przytulił. Następnie wstałam i poszłam d swojego pokoju.
Będąc na górze usłyszałam:
- Ty idioto po co się o to pytałeś? - powiedział Liam.
- A skąd miałem wiedzieć, że nie ma chłopaka. - zaczął się bronić Lou.
- Przecież sam powiedziałeś, że nie ma chłopaka. - wtrącił się Niall.
Dalej nie usłyszałam, bo weszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku, podciągnęłam nogi pod brodę i samowolnie po policzku spłynęło mi kilka łez. Nie chciałam płakać, ale wszystkie  wspomnienia wróciły. Coś we mnie pękło.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Starłam łzy i powiedziałam ' proszę '. Zza drzwi ukazał się Louis. Wszedł do pokoju i usiadł na łóżku.
- Chciałem cię przeprosić. Jestem idiotą. Przecież wtedy w sklepie sama powiedziałaś, że nikogo nie masz.
- Nie jesteś idiotą. Jesteś super chłopakiem.
- Dzięki. To co zgoda?
- Zgoda.
- Poczekaj. - powiedział i zniknął za drzwiami, ale po chwili wrócił z pudełkiem lodów i dwiema łyżeczkami. - Masz. - powiedział i podał mi jedną.

Było już grubo po dwunastej, a my jeszcze rozmawialiśmy. Czułam się jakbym znała go dobrych kilka lat.
- Może pójdziemy obejrzeć jakiś film? - zapytałam.
- Możemy iść. - powiedział.
Wstaliśmy, wyszliśmy z pokoju i po cichu poszliśmy do salonu. Ja usiadłam na kanapie, a Louis podszedł do ' skromnej ' szafeczki z filmami.
- Komedia, dramat czy Toy Story? - zapytał.
- Niech będzie Toy Story. W końcu je obejrzę.
- To nie oglądałaś jeszcze tego?
- Nie. A to źle?
- Nie mów tego przy Liam' ie. - powiedział, usiadł po mojej prawej stronie i włączył film.
W połowie filmu usłyszeliśmy kroki. Muszę przyznać, że trochę się bałam, bo co gdyby to był Zayn. Chłopak zszedł ze schodów i poszedł do kuchni. Z odgłosów, które usłyszałam, nalał sobie jakiejś cieczy do szklanki. Potem kroki się zbliżały do nas. Po sylwetce poznałam, że to Liam. Uff...
- Co wy tu jeszcze robicie? - zapytał.
- Oglądamy Toy Story. - powiedział Lou.
- Trzeba było od razu mówić. - powiedział Li i usiadł po mojej lewej stronie.
Przy końcówce filmu zrobiłam się senna, więc oparłam się o ramię Lou i odpłynęłam.


* * * Perspektywa Louis' a * * * 


Poczułem lekki ciężar na moim lewym ramieniu. Obróciłem powoli głowę. Zobaczyłem jak Ronnie śpi. Wyglądała tak uroczo. Muszę to przyznać, że chyba się w niej zakochałem. Ale dla jej dobra i przede wszystkim Zayn' a nikt nie powinien wiedzieć. Po tym jak Zayn nam powiedział jak jej były ją traktował. 
Najpierw zaciągnął ją na imprezę, a potem chciał ją tam zgwałcić. Nie dziwię się mu, że chce ją chronić. Ja bym też tak postąpił. Poza tym tylko palant mógł potraktować dziewczynę jaką jest Ronnie. 
Pamiętam jak poznałem ją w tym sklepie muzycznym. Wtedy myślałem, że to zwykła dziewczyna, ale gdy wróciłem do Doncaster zdałem sobie sprawę, że to nie prawda. Nawet moje siostry zauważyły, że jestem jakiś taki przygaszony, że nie cieszę się świętami, czy nawet moimi urodzinami. Co bywało rzadkością, bo zazwyczaj jestem roześmianym i ciągle śmiejącym się chłopakiem. 
- Dobranoc Stary. - powiedział Liam. Ocknąłem się i spojrzałem na telewizor, na którym leciały już napisy. Liam podniósł swoje cztery litery i poszedł na górę. Ja za to wyłączyłem telewizor i wziąłem Ronnie na ręce. Poszedłem z nią na górę. Do jej pokoju. Położyłem na łóżku i  przykryłem ją kołdrą. Pocałowałem jej letnie czoło i wyszedłem.

* * *

I jak? Jak dla mnie tak sobie. Mogło być lepiej. Jeśli wam się podobało to proszę o komentarz. 
Przepraszam was bardzo, że mnie nie było, ale niestety nie miałam czasu. Koniec roku. Sami pewnie rozumiecie.

piątek, 11 maja 2012

Three.

Obudził mnie dźwięk budzika. 8:00. Wyłączyłam go i natychmiast wstałam. Aż sama się zdziwiłam, bo zawsze musiałam mieć kilka drzemek i jeszcze Zayn lub mama przychodzili mnie budzić.
Tak, więc w nawet dobrym nastroju podeszłam do szafy. Wyciągnęłam to i z uśmiechem na twarzy podreptałam do łazienki, z której właśnie wychodził mój braciszek. Dzięki Bogu. Przynajmniej nie musiałam stać pod łazienką i prosić żeby się pospieszył. Bo co jak co, ale siedzenie w łazience i układanie swoich włosów Zayn zalicza do swoich ulubionych zajęć. Oczywiście zaraz po dziewczynach i śpiewaniu.
- Cześć. - powiedziałam.
- Hej. Łazienka już wolna. - powiedział i posłał mi uśmiech, za który jego fanki mogłyby się pozabijać. 
- Dzięki. - powiedziałam i weszłam do pomieszczenia. Zrobiłam wszystkie poranne czynności, ubrałam się, wyprostowałam moje lekko pofalowane włosy i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół do kuchni, gdzie o dziwo już wszyscy byli. Przywitałam się i usiadłam obok taty, na przeciwko Zayn' a. Po chwili mama postawiła przede mną miskę z moimi ulubionymi czekoladowymi płatkami. Wzięłam łyżkę i zaczęłam pałaszować. Śniadanie minęło nawet spokojnie. Rozmawialiśmy o tym, żeby Zayn ma mnie uważał bla, bla, bla... 
- Zayn, o której mamy samolot? - zapytałam patrząc na zegarek, który wisiał na ścianie w jadalni.
- O 10:00 a co? - zapytał z buzią pełną miodowych płatkó.
- No, bo jest 9:35. - powiedziałam spokojnie. Przez chwilę patrzyliśmy się wszyscy na siebie, a następnie ruszyliśmy wszyscy w biegu, co u mnie wyglądało przekomicznie, do swoich zajęć. O 9:40 siedzieliśmy już w samochodzie. Tata jechał dość szybko. Na szczęście nie było korków. 

- Tylko uważajcie na siebie. I jakby coś to dzwońcie. - zaczęła swój wywód mama.
- Spokojnie mamo. Przerabialiśmy już to setki razy. - powiedziałam.
- Tylko Zayn uważaj na swoją torbę. 
- Dlaczego? - zapytał.
- Jest tam kurczak z warzywami dla Niall' a. - powiedziała. 
Następnie przytuliłam ją oraz tatę i poszliśmy w kierunku samolotu. Po chwili już siedzieliśmy na miejscach. Wyciągnęłam słuchawki, podłączyłam je do telefonu i puściłam składankę Green Day' a. Oparłam głowę o szybę i zasnęłam.

Obudziło mnie szturchanie.
- Ronnie, wstawaj. Za chwilę lądujemy. - usłyszałam głos Zayn' a. Powoli się podniosłam. Schowałam słuchawki do torebki i zapięłam pasy. Po chwili już byliśmy na ziemi. Razem z innymi ludźmi wyszliśmy z samolotu, odebraliśmy walizki i zaczęliśmy wypatrywać jednego z chłopaków.
- Zapomnieli. - bardziej stwierdziłam niż zapytała.
- Ale przecież dzwoniłem do nich wczoraj. Mówiłem, że przyjeżdżamy. - powiedział.
- No na co czekasz? Dzwoń do nich. - powiedziałam, a brat wyciągnął swój telefon i wykręcił numer przyjaciela. 
- Zaraz będą. To znaczy Harry po nas przyjedzie. - powiedział, gdy skończył rozmowę. W ramach odpoczynku usiadłam na walizce i czekałam. 
Po 10 minutach przybiegł zdyszany chłopak w kręconych włosach.
- Przepraszam was. - powiedział.
- Dzwoniłem wczoraj do Niall' a. - powiedział zdenerwowany Zayn.
- No właśnie do Niall' a, trzeba było zadzwonić do Liam' a. 
- Dobra. Było minęło. Harry to jest moja siostra Ronnie. Ronnie to Harry. - powiedział. Chciałam podać rękę chłopakowi, ale on się dziwnie popatrzył najpierw na mnie potem na rękę, a następnie mnie przytulił. Następnie poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu chłopaków.
Wysiedliśmy pod białą willą. Zayn i Harry wzięli bagaże, a ja poszłam w kierunku drzwi. Nacisnęłam na klamkę i przepuściłam chłopaków w drzwiach. Ja natomiast weszłam za nimi. Rozebrałam się i poszłam do salonu, gdzie byli już wszyscy. 
- Chłopaki to jest ... - zaczął mój brat, ale jeden z nich mu przerwał.
- ... Ronnie? Co ty tu robisz? - zapytał. 
- Louis? - zapytałam. On pokiwał głową.
- To wy się znacie? - zapytał mnie mój brat.
- W zasadzie tak. Louis wybrał dla ciebie prezent na gwiazdkę. - powiedziałam.
- Słucham? - zapytał zdziwiony.
- No byłem w sklepie w Bradford, bo Lottie zachciało się płyty Biebera, a w Doncaster się skończyły. Więc pojechałem do was. Jak chodziłem między półkami to zauważyłem Ronnie. Chodziła od lewej do prawej i nie wiedziała co wybrać. A do tego miała nogę w gipsie. Więc podszedłem do niej, pomogłem jej w wyborze płyty, wymieniliśmy się numerami i poszliśmy każda w swoją stronę. - powiedział Louis. Nastała cisza. Zayn patrzył się to na mnie to na Boo Bear' a.
- Jestem Niall. - powiedział po dłuższej chwili blondyn. Podszedł do mnie i mnie przytulił. - To jest Liam. A resztę znasz.

*   *   *

No i test trzeci. Mam nadzieję, że się  podoba. Liczę na komentarze.
A i jeśli chcecie żebym was informowała to piszcie na gg: 18419480.

czwartek, 10 maja 2012

Two.

Leniwie otwarłam oczy i sięgnęłam po mój telefon. 26 grudnia 2012r. 9:37. Przetarłam dłonią zaspane powieki i przyjęłam pozycję siedzącą. Powoli zwlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam to i poszłam do łazienki. Zrobiłam wszystkie poranne czynności, ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż. Następnie poszłam do kuchni, gdzie siedzieli już rodzice. Usiadłam przy stole obok taty, a mama położyła przede mną talerz z dwoma naleśnikami z nutellą. Po chwili doszedł do nas Zayn. Nie wyglądał na wypoczętego. Lekkie worki zdradzały, że poszedł spać jeszcze później ode mnie. Usiadł na przeciwko mojej osoby i blado się uśmiechnął. Co odwzajemniłam. Brat dostał swoje śniadanie i zaczęliśmy jeść wspólne śniadanie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Dawno tego nie odczułam. Zayn' a nie było przez kilka miesięcy. Trasy, koncerty, wywiady, sesje. Był w Londynie. A ja? Fakt tęskniłam za nim, no ale co miałam powiedzieć? Nie jedz? Nie możesz, bo ja tak chce? Chcę być dobrą siostrą, choć czasami mi to nie wychodzi, więc nie mogę mu tego zabronić. Uwielbia śpiewać. A skoro to kocha to ja będę go w tym wspierać.
- Dziś przyjeżdża moja siostra, a wasza ciocia, więc mam nadzieję, że będziecie w domu. - powiedział tata. Ciocia Jo. A raczej Jo, bo tak kazała nam do siebie mówić, jest wspaniałą kobietą. Ma jedną córkę i dwóch synów. Bardzo lubię Addie, córkę Jo. Z jednej strony jest miła i pomocna, ale potrafi komuś przyłożyć. Oczywiście w walce o swoje marzenia. Ale wracając do tematu.
- Zaraz idę do Devonne, ale będę na obiad. - powiedziałam i poszłam się przebrać w to. Następnie założyłam mój biały płaszczyk i wyszłam. Przeszłam kilkaset metrów i znalazłam się przed domem mojej przyjaciółki. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam dzwonek. Po chwili ukazała mi się szczupła blondynka o zielonych oczach. Od razu się do niej przytuliłam. Co odwzajemniła. Poszłyśmy do jej pokoju po drodze rozmawiając o prezentach, które dostałyśmy. Oczywiście przywitałam się jeszcze z rodzicami dziewczyny. Gdy tylko Dev zatrzasnęła drzwi od jej pokoju, ja wyciągnęłam prezent dla niej. Kupiłam mojej najlepszej przyjaciółce koszulkę z The Beatles. Nie była jakąś wielką ich fanką, ale czasami ich słuchała. Następnie usiadłyśmy na wygodnym łóżku.
- Wyjeżdżam. - powiedziałam w środku rozmowy co jest lepsze conversy czy vansy.
- Słucham? - powiedziała Devonne.
- Wyjeżdżam do Londynu z Zayn' em. Będę tam mieszkać z resztą zespołu.
- Dlaczego mnie opuszczasz? - powiedziała. Powoli do oczu zaczęły jej napływać łzy.
- Spokojnie będę tu przyjeżdżać. Poza tym ty będziesz do mnie przyjeżdżać. No i przecież nie wyjeżdżam na stałe. - powiedziałam i przytuliłam przyjaciółkę. 
Reszta spotkania minęła nawet spokojnie. Ale spokojnie w naszym wydaniu to znaczy śmiechy, puszczanie muzyki, śpiewanie, plotkowanie, komentowanie ubiorów z gazet itp. 
Od Devonne wyszłam w okolicach godziny 14. Przeszłam tą bardzo długą drogę. Gdy byłam pod domem, nacisnęłam klamkę od drzwi i weszłam do środka. Rozebrałam kurtkę i buta. Następnie poszłam do salonu i włączyła telewizor. Akurat leciała powtórka najnowszego odcina trzeciej serii Pamiętników Wampirów. W czasie tego jakże interesującego serialu zastanawiałam się gdzie wszyscy poszli. 
Jak na zawołanie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Z lekką trudnością podniosłam się z kanapy, wcześniej wyłączając telewizor. Poszłam do drzwi. Stała tam Jo i Patric - mąż Jo. A za nimi stali Addie, Jason i Ryan. Przywitałam się z każdym poprzez przytulenie się. Następnie zasiedliśmy do obiadu.
Po posiłku zabrałam Abby do swojego. Zaczęłyśmy plotkować i rozmawiać o ciuchach, chłopakach i jeszcze na wiele innych tematów.
Byłam bardzo wdzięczna Abby za to, że pomogła mi się spakować. A wierzcie mi łatwo nie było. 
W okolicach godziny 23 rodzice Abby zaczęli się zbierać. Ja natomiast poszłam się przebrać w pidżamę i położyłam się na łóżku. Po chwili odpłynęłam.

środa, 9 maja 2012

One.

Weszłam do sklepu muzycznego i skierowałam się do działu z płytami R&B. Szukałam prezentu świątecznego dla mojego brata. Postanowiłam mu  kupić płytę z jego ulubionym wykonawcą. Chris' em Brown' em. Przemieszczałam się w prawo oglądając płyty idola brata. Robiłam to bardzo powoli, ponieważ starałam się skupiać na napisach płyt, ale miałam również nogę w gipsie, więc za szubko nie mogłam chodzić. Do tego miałam jeszcze kulę. Więc za fajnie nie miałam. 
- Pomóc ci w czymś? - usłyszałam jakiś głos z tyłu. Odruchowo się odwróciłam. Przede mną stał brunet o nieziemsko niebieskich tęczówkach. Miał ubrane ciemne buty, które lekko zahaczały o czerwone spodnie. Nieco wyżej miał szary płaszcz. Był odpięty. Pod nim miał biały t-shirt w cienkie, granatowe paski. A na szyi miał luźno powieszony szalik.
- Szukam prezentu. - odpowiedziałam mu na wcześniejsze pytanie.
- Dla chłopaka? - zapytał. Wyraźnie posmutniał jak zadał te pytanie.
- Nie. Dla brata. - odpowiedziałam. I znowu rozweselał. A w jego oczach było widać iskierki. 
- A czego brat słucha?
- Chris' a Brown' a. - powiedziałam, a chłopak na chwilę zniknął za półkami. Ale po chwili znów powrócił, trzymając w rękach jakąś płytę.
- Ta powinna być dobra. To najnowsza. - powiedział i podał mi pudełko z prezentem. 
- Dziękuję. - powiedziałam. Nastała chwila ciszy. Spuściłam wzrok, ale mimo tego czułam, że nieznajomy mi się przygląda.
- Jestem Louis. - powiedział po chwili ciszy i wyciągnął do mnie rękę, którą uścisnęłam.
- Veronica. Ale mów mi Ronnie. Przepraszam, ale muszę już iść. Zapłacić, wrócić do domu, zapakować i miałam jeszcze pomóc mamie. 
- Jasne. Nie będę cię zatrzymywał. - powiedział, a ja go wyminęłam i chciałam już iść, ale mnie zatrzymał. - Poczekaj. Może dasz mi swój numer? - podbiegł do mnie i dodał. 
Następnie podał mi telefon, żebym wpisała mu swój numer. Zrobiłam to samo. Następnie pożegnałam się z Louis' em i poszłam w kierunku wyjścia ze sklepu, a potem z centrum handlowego. 
Postanowiłam zrezygnować z taksówki i pójść piechotą. Chociaż było ponad minus 20 stopni to nie odczuwałam tego. Zrobiłam głęboki wdech i wydech. Ahh... Święta. Kocham ten okres. Może nie spędzamy ich tak jak większość społeczeństwa w Wielkiej Brytanii. Z racji tego, że nasz tata jest Pakistańczykiem nie obchodzi Świąt Bożego Narodzenia. Ale mama jest Brytyjką, więc upiera się przy tradycji. Powiedzmy, że mamy taką pół tradycjonalną Wigilię. No bo normalnie mamy kolację i te wszystkie potrawy. Rozdajemy prezenty i składamy życzenia. Ale jednak jest trochę inaczej niż zwyczajnie. 
Wkroczyłam na teren parku. Co chwilę można było spotkać ludzi, którzy szli z ostatnimi zakupami, które były potrzebne do wigilijnej kolacji. 
Weszłam na dobrze znaną mi ulicę. Mijałam domu moich sąsiadów, aż w końcu dotarłam do kremowego domku, w który mieszkałam z rodzicami i bratem. Podeszłam do drzwi, przełożyłam kulę do lewej ręki i otworzyłam drzwi frontowe. Uderzyła we mnie fala ciepła i zapachy z kuchni. Moja kula powróciła do ręki poprzedniej i weszłam do domu. Biały płaszczyk powiesiłam na wieszaku. Zdjęłam lewego buta i poszłam do kuchni. Stała tam mama, która rozmawiała przez telefon. Po cichu do niej podeszłam i dałam jej całusa w policzek. Ona się do mnie uśmiechnęła. Następnie pognałam w żółwim do mojego pokoju. Położyłam na biurku płytę i podeszłam do szafy wyjąć czerwony papier do pakowania prezentu. Zapakowałam go i owinęłam zieloną wstążką, a na samą górę przykleiłam kokardkę. Wstałam i poszłam do salonu położyć pakunek pod choinkę obok innych prezentów, a potem poszłam do kuchni. Mama już skończyła rozmawiać przez telefon. Podeszłam do niej.
- Pomóc w czymś? - zapytałam.
- Właściwie mogłabyś nakryć do stołu, bo za dwie godziny kolacja. - powiedziała.  Uśmiechnęłam się do niej.
Podeszłam do szafki i wyjęłam 4 talerze, taką samą ilość łyżek, noży i widelców. Następnie poszłam do naszego 6 osobowego stołu i rozłożyłam obrus. Potem płaskie talerze, głębokie. Po lewej stronie łyżki i noże, a po prawej widelce. Na samym końcu postawiłam już potrawy, które potrafią wytrzymać bez lodówki. 
Postanowiłam pójść się przebrać. Weszłam na górę i poszłam do pokoju. Podeszłam do szafy i wybrałam: strój ( bez torebki, i zamiast obcasów baleriny tego samego koloru ). Następnie poszłam do łazienki i się przebrałam. Lokówką podkręciłam końcówki moich czarnych włosów i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół gdzie była już cała rodzinka. Mama, tata i Zayn. Tak, Zayn Malik. Z One Driection. To mój brat. 
Usiedliśmy i zjedliśmy kolację w spokoju. Od czasu do czasu jedno z nas coś mówiło.Przeważnie dotyczyło to potraw, które ugotowała nasza rodzicielka. Po zjedzonym posiłku przenieśliśmy się do salonu. Ja i Zayn usiedliśmy na kanapie, a rodzice po naszych obu stronach na fotelach. Nadszedł czas na prezenty. Oczywiście jako najmłodszy członek rodziny (  mam tyle lat co Zayn, ale urodziłam się druga ) miałam bardzo ważne zadanie. Mianowice rozdawałam prezenty. Gdy wszystko rozdałam ( czyt. 8 prezentów ) przyszedł czas na rozpakowanie. Od Zayn' a dostała dość duży kuferek wypełniony po brzegi kosmetykami. A od rodziców 3 płyty Green Day. Uwielbiam ten zespół. Następnie mama przyniosła ciasteczka. Kawę dla siebie i taty, a dla nas ciepła czekoladę z bitą śmietaną. 
Upiłam łyk gorącego napoju. 
- Chciałbym zabrać Ronnie do Londynu. - powiedział Zayn. O mało co nie zakrztusiłam się ciastkiem, które zapijałam czekoladą. W trójkę popatrzyliśmy się na Zayn' a jak na kosmitę.
- Słucham? - powiedział tata.
- No chciałbym żeby tam pojechała ze mną. Oczywiście jeśli chcesz. Teraz będziemy tam do wakacji, więc będziesz mogła tam mieszkać z nami.
- Nie ma mowy. Nigdzie Ronnie nie jedzie. - powiedział ojciec.
- A ja uważam, że to nie byłby taki głupi pomysł. - powiedziałam.
- Słucham? - powtórzyła tym razem mama.
- No poznałabym resztę i spędziła trochę czasu z bratem.
- Dziecko ty ledwo umiesz chodzić. Nie poradzisz sobie w Londynie. - pwoeidział tata.
- Będę jej z chłopakami pomagał. - wtrącił się brat. 
- Właśnie. Co na to chłopcy? - zapytała się mama.
- Pytałem ich o to i się zgodzili. Powiedzieli, ze chętnie poznają Ronnie. Powiedziałem też, że ma złamaną nogę i przyrzekli, że będą mi pomagać. Więc w czym problem?
- No nie wiem. - powiedziała rodzicielka. 
- Mamo proszę. - powiedziałam.
- Niech ci będzie. Ale jeśli zrobisz jakiś skandal i będzie to w gazetach to wracasz do Bradford. - powiedział ojciec. 
- Zgoda. -powiedziałam i przytuliłam obojga rodziców, a następnie brata. Reszta wieczoru minęła spokojnie. Oglądaliśmy jakiś świąteczny film przy okazji pochłanialiśmy duże ilości słodyczy i popijaliśmy cudownym kakaem zrobionym przez mamę.
W okolicach godziny pierwszej postanowiliśmy pójść spać. Poszłam jako pierwsza na górę. Wzięłam prysznic i przebrałam się w pidżamę ( czyt. luźny szary t-shirt i krótkie spodenki ). Następnie doczołgałam się do pokoju i położyłam na łóżku. Przykryłam się kołdrą. Przymknęłam lekko oczy.
 Ukazały mi się te przepiękne niebieskie tęczówki. Cudowny, aksamitny głos. Fakt był przystojny. I mogę strzelać, że był w moim wieku.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk SMS' a. Na ' oślep ' sięgnęłam po telefon, odblokowałam go i odczytałam wiadomość.

' Wesołych Świąt. Przepraszam, że tak późno. Louis :* '

Uśmiechnęłam się do siebie. Od razu zabrałam się za odpisywanie.

' Nic nie szkodzi jeszcze nie spałam. Tobie też życzę Wesołych Świąt. Ronnie :) '

 Popisaliśmy jeszcze 2 godziny. Potem zasnęłam.

*   *   *

No i jest pierwszy. Mam nadzieję, że się podoba. Jutro kolejny
Liczę na komentarze :D

naOmi